Sergiej Markow o cyberatakach na Estonię

2009-03-11 00:00:00 +0000


We wtorek 3 marca rosyjski parlamentarzysta Siergiej Markow miał w obecności dziennikarzy Echa Moskwy przyznać się, że jego współpracownik odpowiadał za ataki DDoS na serwery estońskiego rządu w 2007 roku.

Dziennikarka Nargiz Asadowa, która moderowała debatę z udziałem Markowa na temat wojny informacyjnej nie jest całkiem pewna, czy polityk nie żartował.

W toku dyskusji uczestnik debaty ze strony USA niejaki "Dżejms Ljuis" (Джеймс Льюис, zapewne James Lewis) naśmiewał się ze skłonności swoich rodaków do obarczania winą za cyberataki hackerów rosyjskich i chińskich. "Jeśli komuś u nas zachoruje pies, to winni są Rosjanie albo Chińczycy" - ironizował w sposób sprawiający wrażenie pewnego wazeliniarstwa pod adresem Rosjanina.

Odpowiedzi Markowa nikt się jednak nie spodziewał: - "Jeśli chodzi o te ataki na Estonię to proszę się nie niepokoić, koordynował je mój asystent. Nie podam jego nazwiska, bo potem nie dostanie wizy."  I wyjaśniał dalej: - "To wyszło mu dość przypadkowo. Był wtedy w jednej z nieuznawanych republik. Akurat było święto 9 maja, a estońskie władze bezczelnie poparły nazistów. Chłopcy siedzieli tami uznali, że trzeba coś złego zrobić tym faszystom. Postanowili więc, że zablokują."

Trzeba tu wyjaśnić, że w Rosji jak nigdzie indziej silna jest wywodząca się z radzieckiej propagandy skłonność do nazywania faszystą lub nazistą każdego, kto robi coś wbrew intencjom Rosji. W przypadku Estonii chodziło akurat o przenosiny gigantycznego pomnika wątpliwych wyzwolicieli ze środka miasta na cmentarz wojskowy.

Markow dodał: - "Nikt nie wydał im takiego polecenia. Potem jak im się już udało to nie bardzo wiedzieli co dalej. Zadzwonili do mnie i pytają - Sergiuju Aleksandrowiczu, co robić? Zablokowaliśmy estońskie sajty i nie wiemy co z tym począć. A ja na to - to dajmy znać dziennikarzom, żeby też wiedzieli."

Nargiz Asadowa przypomniała jeszcze historię Konstantina Gołoskokowa (Константин Голоскоков), komisarza młodzieżowej prokremlowskiej organizacji "Nasi" w Naddniestrzu i Mołdawii, który dostał szlaban na wjazd do Unii Europejskiej i USA właśnie za przyznanie się do organizacji ataków na serwery estońskie.

Gołoskokow dość dobrze pasuje do opisu Markowa, jeśli Naddniestrze uznać za wspomnianą przez niego "neuznawaną republikę". W 2008 chłopak został zatrzymany na granicy litewskiej podczas - jak to określono - "próby nielegalnego wjazdu", co pewnie oznacza próbę wjazdu na podstawie paszportu wpisanego na czarną listę.

Konstantin Gołoskow (Gołoskokow) na granicy litewskiejKonstantin Gołoskokow (Gołoskow) na granicy litewskiej (fot. Jaanus Piirsalu)

Jak widać zaangażowanie kolegi Gołoskokowa w cyberataki wydaje się być dość ewidentne. To co zbulwersowało ładną dziennikarkę Echa Moskwy to fakt, że tak otwarcie do nadzorowania działań Gołoskokowa przyznał się rosyjski parlamentarzysta.

Warto także przeczytać mój tekst na temat cyberataków na Gruzję w 2008 roku.>