Rosnąca popularność podpisu elektronicznego

2013-03-05 00:00:00 +0000


W niedawnym artykule opublikowanym w Computerworld przedstawiciel Unizeto mówi, że “zainteresowanie e-podpisem rozwija się na całym świecie”. Czy faktycznie? Kluczowy fragment tej wypowiedzi (Tożsamość w czasach internetu) wygląda tak:

Zainteresowanie e-podpisem rozwija się na całym świecie. Jak wynika z raportu Gartner, rynek ten urósł w 2011 r. o 48% w porównaniu do roku poprzedniego i osiągnął odpowiednią dojrzałość do dynamicznego rozwoju na całym świecie. Obecnie wyłącznie z tzw. bezpiecznego e-podpisu korzysta ponad 260 tys. polskich podmiotów, a liczba ta będzie rosnąć w kolejnych latach.

Pierwsza część zdania może być jak najbardziej prawdziwa — rynek podpisu cyfrowego faktycznie w ostatnich latach ruszył do przodu. Tyle, że nie za sprawą europejskiego podpisu kwalifikowanego, który jest tak samo martwy jak 5 czy 10 lat temu, a za sprawą usług takich jak EchoSign czy DigiSign. Obie te usługi nie mają jednak nic wspólnego z bezpiecznym (kwalifikowanym) podpisem elektronicznym w rozumieniu europejskiej dyrektywy ani polskiego prawa.

Nie chcę przez to powiedzieć, że nie są przydatne czy bezpieczne — wprost przeciwnie, EchoSign jest wbudowany w Adobe Reader i jest po prostu wygodny w użyciu. Techniki te są z pewnością wystarczająco bezpieczne do większości zastosowań, do których są stosowane i równocześnie wygodne — stąd właśnie wynika ich popularność. A “bezpieczny podpis elektroniczny” to zupełnie odrębny twór, czy raczej fetysz prawny, związany ze ściśle uregulowanym środowiskiem aplikacyjnym i kartą kryptograficzną. Tymczasem wymienione rozwiązania są oparte najczęściej o następujące technologie: