Dwa lata po wejściu w życie obowiązku uruchomienia elektronicznych skrzynek podawczych przez wszystkie urzędy w Polsce można się chyba pokusić o podsumowanie skali ich wykorzystania przez osoby prywatne. Przytoczmy dwa źródła. Pierwsze to statystyki powiatu chojnickiego, opublikowane niedawno na stronie tamtejszego portalu regionalnego. Wynika z nich, że w ciągu 2009 roku w Chojnicach za pomocą elektronicznych skrzynek podawczych przesłano następującą liczbę korespondencji (nie licząc Urzędu Skarbowego, obsługiwanego przez Ministerstwo Finansów):
- Powiat Chojnice: 1
- UG Konarzyny: 0
- ZUS Chojnice: 0
- GUS Chojnice: 0
- UM Brusy: 1
- UM Czersk: 0
- UG Chojnice: 1
- UM Chojnice: 3
</ul>
Przytoczone liczby to liczba spraw przesłanych elektronicznie z użyciem kwalifikowanego podpisu elektronicznego (inaczej się nie da). Jednostka miary to oczywiście pojedyncze sztuki, a nie setki lub tysiące.
Kolejne dane szacunkowe pochodzą z Krakowa (2009):
Brak zainteresowania elektronicznym podpisem widać również w Urzędzie Miasta. - W praktyce nikt z niego nie korzysta. W tym roku były może ze 3-4 korespondencje podpisane w ten sposób - zdradza Piotr Malcharek, dyrektor Wydziału Informatyki UMK.
Mamy także dane z Radomia:Czajkowski podkreśla, że w radomskim magistracie od przeszło roku działa internetowa skrzynka podawcza, ale jeszcze nikt z niej nie skorzystał
W 2008 roku wiele urzędów wydało po kilkadziesiąt-kilkaset tysięcy złotych na elektroniczne skrzynki podawcze, które z ochotą dostarczało kilka polskich firm. W skład każdej wchodził sprzętowy moduł kryptograficzny (HSM), oprogramowanie, instalacja, szkolenie itd. Mając powyższe liczby odzwierciedlające niemal zerowe wykorzystanie ESP w większości polskich urzędów, warto zadać sobie pytanie o ekonomiczny sens obowiązku, który w 2006 a następnie 2008 roku forsowało lobby podpisu kwalifikowanego pod znakiem "wprowadzania Polski w XXI wiek". Może warto spytać autorów ustawy o informatyzacji podmiotów publicznych jaki cel im przyświecał w przymuszeniu kilkunastu tysięcy urzędów wszystkich szczebli do wydawania kilkudziesięciu tysięcy złotych na system, z którego potem korzystają 1-2 osoby rocznie? A może celem wdrożenia elektronicznych skrzynek podawczych, podobnie jak faktur elektronicznych, była "promocja podpisu elektronicznego"? Jeśli tak, to warto zastanowić się co jest właściwum celem informatyzacji i czy został on w ten sposób osiągnięty - czy może wprost przeciwnie.