Raport Kilińskiego - powtórka z historii informatyzacji

2011-06-13 00:00:00 +0100


W ramach projektu Klio PTI udostępnia wiele ciekawych dokumentów z historii polskiej informatyzacji. Wśród nich tzw. raport Kilińskiego z 1981 roku. To zabawne że opisuje on dokładnie te same patologie, które obserwowaliśmy w informatyzacji administracji publicznej przez ostatnie kilkanaście lat. Raport Kilińskiego (w załączniku wersja przeszukiwalna) opisuje problemy zaopatrzenia w komputery w późnym PRL. Poza problemami będącymi stałym elementem centralnego planowania w ustroju socjalistycznym (chaotyczne dostawy, niezwiązane z potrzebami odbiorców) można tam znaleźć opisy patologii stanowiących z kolei część dziedzctwa kulturowego polskiej administracji publicznej, niezależnego od ustroju.

Na początek dekady 1971-1980 przypada nasilenie zinstytucjonalizowanych prób całościowego sterowania problemami ilnformatyki w Polsce. Próby te, mimo niejednokrotnie bardzo wysokiej rangi, jaką nadawano przyjmowanym formom organizacyjnym, były w znacznym stopniu irracjonalne, gdyż w prawie najważniejszej — rozwoju użytecznych zastosowań informatyki — nie wykraczały poza pompatyczne deklaracje.

Pompatyczne deklaracje? Proszę sobie przypomnieć historię Rejestru Usług Medycznych albo słowa prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o wkraczaniu w XXI wiek podczas podpisywania w 2001 roku ustawy o podpisie elektronicznym.

Dalej czytamy o zasługach resortowości dla rozkładu tego projektu:

Jakiekolwiek szanse całosciowego traktowania spraw informatyki zostały ostatecznie zaprzepaszczone wskutek ustalenia "podziału zadań" w zakresie informatyki pomiędzy różne resorty.

A resorty w PRL kierowały się przede wszystkim własnym interesem oraz ustalanymi w centralnych planach gospodarczych wskaźnikami:

Przy takim podziale, żaden organ państwowy nie był faktycznie odpowiedzialny za prawidłowość rozwoju zastosowań; wedle oficjalnej doktryny miały one być pochodną działalności resortów produkcyjnych, te zaś kierowały się właściwymi dla nich wskaźnikami gospodarczymi.

I czym się to kończyło w praktyce:

Partykularyzm resortów, powodujący, te resorty, branze przedsiębiorstwa o większej "sile przebicia" u zyskiwały niekiedy bardzo poważne środki na tworzenie ośrodków komputerowych w swych urzędach centralnych. Do resortów o małej sile przebicia należało, nieestety, szkolnictwo wyższe; w rezultacie wyższe uczelnie są wyposażone w środki informatyki znacznie gorzej niż urzędy centralne i centrale zjednoczeń, co stanowi curiosum na skalę światową. Podobnie małą siłę przebicia miały takie dziedziny życia, jak: ochrona zdrowia, obsługa masowa ludności, oświata itp.

Proszę odnieść te cytaty — pochodzące z 1981 roku — do zarządzania informatyzacją administracji publicznej w latach 2000-2011. Resortowość, brak odpowiedzialności, chaotycznie budowane systemy i brak podejścia funkcjonalnego to dokładnie te same zjawiska, które spowodowały ponad dziesięcioletnie zapóźnienie w uruchomieniu elementarnych usług elektronicznych dla obywateli, o komputeryzacji procesów w samych urzędach nie wspominając.