Jak się robi podpis elektroniczny? Adobe kupuje EchoSign

2011-07-23 00:00:00 +0100


Adobe kupiło firmę EchoSign, jednego z największych globalnych dostawców usług podpisu elektronicznego. To dobra okazja by napisać trochę więcej jak wygląda ten rynek. W Europie przyzwyczailiśmy się już do myślenia o podpisie elektronicznym jako synonimie kwalifikowanego podpisu elektronicznego wprowadzonego przez dyrektywę 1999/93/EC. Hasło “podpis elektroniczny” automatycznie kojarzy się więc z rozwiązaniem dziwnym, nieużywalnym, nikomu niepotrzebnym — jednym słowem z klęską.

Jest to jednak głównie choroba naszego regionu, związana też z europejskim formalizmem — problem faktur elektronicznych, z którym wiele krajów boryka się od ponad dekady (czy w ogóle problem faktur) nie istniałby, gdyby nie dziwny i skomplikowany wynalazek francuskiego urzędnika skarbowego Maurice Lauré, czyli podatek VAT.

Tymczasem rynek podpisu elektronicznego dynamicznie rozwija się właśnie poza Europą. U nas został paradoksalnie zablokowany na długie lata przez prawno-inżynierskiego potworka znanego jako podpis kwalifikowany.

Jednymi z największych dostawców usług podpisu elektronicznego na świecie są firmy DocuSign oraz EchoSign, będące bezpośrednimi konkurentami.

Osoby znające rozwiązania lokalne e-podpisowe zdumiałyby się jak “prostackie” rozwiązania te firmy oferują. Czy podpis elektroniczny bez kart, czytników, kluczy prywatnych, kodów PIN i dziwnych aplikacji jest nadal podpisem elektronicznym? Otóż w rozumieniu dyrektywy 1999/93/EC zapewne nie. Tylko co z tego? Firmy te dobrze rozpoznały potrzeby klientów i oferują im usługę, która spełnia ich wymagania. I dlatego sam jeden DocuSign rocznie zabezpiecza ponad 70 mln dokumentów.

Na europejskich konferencjach e-podpisowych regularnie pojawiają się emisjariusze z firm takich jak DocuSign. Na ich twarzach najczęściej maluje się ogromne zdumienie , połączone z niedowierzaniem, jak wiele energii i środków poświęcamy w Europie na dyskutowanie i tworzenie rozwiązań, które nikomu nie są potrzebne, użytkownicy dawno się od nich odwrócili, a my mimo to trwamy przy nich z zaciekłym uporem. Zupełnie bez refleksji, że zostały one stworzone w celu rozwiązania jakichś problemów, których nie tylko nie rozwiązują, ale tworzą ich jeszcze więcej.

Informacja o zakupie EchoSign przez Adobe (Adobe Buys EchoSign–Makes Digital Signatures Mainstream) wieszczy, że Adoba firma doskonale znająca się na zaspokajaniu potrzeb klientów w zakresie przetwarzania dokumentów elektronicznych dostrzegła potrzebę podniesienia poziomu zaufania.

Tyle, że robi to bez żadnej dyrektywy i w sposób całkowicie sprzeczny z filozofią europejską, która z podpisu uczyniła złotego cielca, samodzielny byt będący celem samym w sobie. W rozwiązaniach wymienionych firm podpis jest po prostu integralną częścią całego procesu wiarygodnego przekazywania dokumentu elektronicznego między dwoma podmiotami.